Dwudziesty drugi maja, wtorek.
Babciu!
Kolej ne minuty, godziny i dni bez Ciebie, kolejne chwile spędzone w pokoju, bez usmiechniętej twarzy i głosu, który można by porównać do lilii , delikatnej, nieco zagubionej, ale jakże fascynującej. Wiesz, że mimo, że mineło juz tyle dni, że przezyłam bez ciebie juz tyle chwil to ne jest łatwiej, co może byc łatwego w byciu samym? Mimo, że chcę być silna, wstawac w usmiechem na twarzy rto nie umiem, a nawet jesli sie staram ostatnimi czasy mi to nie wychodzi....
A moze teraz tak trochę bardziej optymistycznie.... Kocham cię.
Iga.
Ostatnio stwierdziłam, że musze sobie dac czas. Na chwile odciąć sie od rzeczywistości i odpocząć; od szkoły, rodziny, nawet od samej siebie. Nie poszłam o szkoły. Chciałam po prostu poczuć się sobą. Igą, która zna swoja wartość, która nie usypia ze zmęczenia i wreszcie, która wie na czym stoi. poukładałam sobie w głowie fakty.
Mamy maj, mamy koniec maja, bynajmniej a w Warszawie, która potrafi byc piękna pada. krople deszczu rytmicznie stukając w moje okno sprawiają, że staję sie coraz bardziej senna, leżąc na jasminowej pościeli.
Takie to moje życie szare, pozbawione sensu, nie ma w nim przypływów szczęścia, jest tylko plus i minus. Budzę się z plusem, dobrym humorem, następnego dnia z minusem złym humorem, czasami jestem równa się, i to jest najgorszy stan. Nie wiem co mam robię, płakać nad sobą, czy śmiać się, bo płaczę.
Pójdę na cmentarz, może chociaż to da mi ukojenie w tej nijakości, idę.
Babciu!
Kolej ne minuty, godziny i dni bez Ciebie, kolejne chwile spędzone w pokoju, bez usmiechniętej twarzy i głosu, który można by porównać do lilii , delikatnej, nieco zagubionej, ale jakże fascynującej. Wiesz, że mimo, że mineło juz tyle dni, że przezyłam bez ciebie juz tyle chwil to ne jest łatwiej, co może byc łatwego w byciu samym? Mimo, że chcę być silna, wstawac w usmiechem na twarzy rto nie umiem, a nawet jesli sie staram ostatnimi czasy mi to nie wychodzi....
A moze teraz tak trochę bardziej optymistycznie.... Kocham cię.
Iga.
Ostatnio stwierdziłam, że musze sobie dac czas. Na chwile odciąć sie od rzeczywistości i odpocząć; od szkoły, rodziny, nawet od samej siebie. Nie poszłam o szkoły. Chciałam po prostu poczuć się sobą. Igą, która zna swoja wartość, która nie usypia ze zmęczenia i wreszcie, która wie na czym stoi. poukładałam sobie w głowie fakty.
Mamy maj, mamy koniec maja, bynajmniej a w Warszawie, która potrafi byc piękna pada. krople deszczu rytmicznie stukając w moje okno sprawiają, że staję sie coraz bardziej senna, leżąc na jasminowej pościeli.
Takie to moje życie szare, pozbawione sensu, nie ma w nim przypływów szczęścia, jest tylko plus i minus. Budzę się z plusem, dobrym humorem, następnego dnia z minusem złym humorem, czasami jestem równa się, i to jest najgorszy stan. Nie wiem co mam robię, płakać nad sobą, czy śmiać się, bo płaczę.
Pójdę na cmentarz, może chociaż to da mi ukojenie w tej nijakości, idę.