Osiemnasty maja, sobota.
Babciu!
I znów nadeszła sobota, nadrabiam zaległości szkolne, wygrzewam się w słońcu, oddycham świeżym powietrzem. Prawie codziennie staram się uciekam gdzieś na spacer, potem zaglądam na cmentarz, trochę popłakuję, ale wiesz co? Jest o wiele lepiej. Już nie zapłakuję nocy, już nie skręcam się z płaczu.
Choć czasami oglądając zdjęcia, trochę zniszczone przez czas, niektóre nieco podarte, inne zachowane w stanie idealnym nie mam siły na tą walkę, nie mam siły walczyć z tym wszystkim, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej, budzę się rano i chcę wstać z łóżka. Cieszy mnie to, że minął ten czas, kiedy w piżamie spędzałam całe dni, płacząc, nie jedząc, nawet się nie czesząc, będąc w totalnej rozsypce. Życz mi, abym nigdy nie zapomniała ile ciepła mi dałaś i ile życia wnosisz do mnie każdego dnia, mimo, że Ciebie juz nie ma.
Iga.
Zapukałam w dębowe drzwi mieszkania numer 3. Mimo, że miałam klucze, czekałam , az kobieta poznana jakiś czas temu mi otworzy. Nie doczekałam się, po około pięciominutowym czekaniu postanowiłam wygrzebać klucze z dna torby i sama wejść do mieszkania. Kiedy wreszcie uporałam się z kluczami zaczęłam nerwowo krążyć po mieszkaniu. Nikogo nie było, zostawiłam zakupy, resztę, kartkę i poszłam. Zdziwiło mnie, że mieszkanie było puste.
Nie chciało mi się wracać do domu, ale co miałam robić? Byłam na cmentarzu, odwiedziłam Żolibórz, spacerowałam.
-Wróciłam!
Po tym okrzyku usłyszałam jakiś trzask, szepty... Pewnie zaskoczyłam Niby Tatę.
-Cześć- weszłam do jego gabinetu
-Hej, gdzie byłaś? ostatnio czesto znikasz z domu, co się dzieje?
-A co ma się dziać? - zdenerwowana wyszłam. zawsze kiedy schodzimy na tematy mniej neutralne, irytuje mnie to. Taka juz jestem.
Nie miałam dzisiaj na nic siły, wszystko kwitnie, mnie coś rozkłada, będę chora, a Niby Tata dalej kręci z ta kochanką. Tak czasami myślę, co bym robiła gdybym się wylądowała tutaj. Może teraz dzieliłabym pokój w domu dziecka? A może płakałabym w pustym mieszkaniu bezsensownie w poduszkę.
Ale teraz jetsem tutaj i tego sie trzymajmy.
Babciu!
I znów nadeszła sobota, nadrabiam zaległości szkolne, wygrzewam się w słońcu, oddycham świeżym powietrzem. Prawie codziennie staram się uciekam gdzieś na spacer, potem zaglądam na cmentarz, trochę popłakuję, ale wiesz co? Jest o wiele lepiej. Już nie zapłakuję nocy, już nie skręcam się z płaczu.
Choć czasami oglądając zdjęcia, trochę zniszczone przez czas, niektóre nieco podarte, inne zachowane w stanie idealnym nie mam siły na tą walkę, nie mam siły walczyć z tym wszystkim, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej, budzę się rano i chcę wstać z łóżka. Cieszy mnie to, że minął ten czas, kiedy w piżamie spędzałam całe dni, płacząc, nie jedząc, nawet się nie czesząc, będąc w totalnej rozsypce. Życz mi, abym nigdy nie zapomniała ile ciepła mi dałaś i ile życia wnosisz do mnie każdego dnia, mimo, że Ciebie juz nie ma.
Iga.
Zapukałam w dębowe drzwi mieszkania numer 3. Mimo, że miałam klucze, czekałam , az kobieta poznana jakiś czas temu mi otworzy. Nie doczekałam się, po około pięciominutowym czekaniu postanowiłam wygrzebać klucze z dna torby i sama wejść do mieszkania. Kiedy wreszcie uporałam się z kluczami zaczęłam nerwowo krążyć po mieszkaniu. Nikogo nie było, zostawiłam zakupy, resztę, kartkę i poszłam. Zdziwiło mnie, że mieszkanie było puste.
Nie chciało mi się wracać do domu, ale co miałam robić? Byłam na cmentarzu, odwiedziłam Żolibórz, spacerowałam.
-Wróciłam!
Po tym okrzyku usłyszałam jakiś trzask, szepty... Pewnie zaskoczyłam Niby Tatę.
-Cześć- weszłam do jego gabinetu
-Hej, gdzie byłaś? ostatnio czesto znikasz z domu, co się dzieje?
-A co ma się dziać? - zdenerwowana wyszłam. zawsze kiedy schodzimy na tematy mniej neutralne, irytuje mnie to. Taka juz jestem.
Nie miałam dzisiaj na nic siły, wszystko kwitnie, mnie coś rozkłada, będę chora, a Niby Tata dalej kręci z ta kochanką. Tak czasami myślę, co bym robiła gdybym się wylądowała tutaj. Może teraz dzieliłabym pokój w domu dziecka? A może płakałabym w pustym mieszkaniu bezsensownie w poduszkę.
Ale teraz jetsem tutaj i tego sie trzymajmy.