sobota, 18 lutego 2012

Dziesiąty kwietnia, środa.

 Najdroższa! 
Patrzę na szkatułkę, którą podarowałaś mi na czternaste urodziny. Pamiętasz? Opowiedziałaś mi wtedy 
historię, dlaczego mieszkam z Tobą, a moi rodzice o mnie nie pamiętają. Moja reakcja bardzo Cię zaskoczyła, kiedy powiedziałaś mi, że moi rodzice nadal żyją ale za granicą. Wyobraziłam sobie wtedy, jak żyją, czy maja jeszcze jedno dziecko, ale najbardziej utkwiło mi w pamięci to, czy oni nie maja serca? Jak można zostawić własne dziecko i wyjechać. Ale Ty, moja babci przygarnęłaś mnie i kochałaś taka miłością jaka nigdy nie kochali mnie moi rodzice, i za to Ci dziękuję, popatrz na mnie czasami z góry,
Iga. 


   Nie wiem dlaczego, ale teraz po całym dniu, kiedy rzekomo powinnam być zmęczona miałam ochotę iść na cmentarz. Postać przy marmurowym nagrobku i popłakać. Nad swoim losem, ale głównie nad samotnością z jaka na co dzień  się borykam.  Nie umiem jeszcze spojrzeć na zdjęcie babci.  Przytwierdzone do tablicy i nie płakać.  To mnie przytłacza.
   Kolacja.
   Znów mam mdłości. Znów idąc po drewnianych schodach prawie nie zasłabłam i nie zemdlałam. Mam ciemność przed oczyma. Coś się dzieje. Musze powiedzieć o tym niby rodzicom. Tak na prawdę już wczoraj miałam im o tym powiedzieć, ale nagła fala smutku mnie przytłoczyła. Czasami myślę co bym robiła teraz gdyby moja babci żyła. Spoglądam na zegarek; 18:31, teraz pewnie szłam bym do ciasnego pokoiku z taca w reku niosąc  lekarstwa, czyli chemioterapię w tabletkach. Ona miała szansę. Ale tak jak w życiu bywa los nie chciał by ją wykorzystała....
   Byłam dziś nad Wisłą. Karmiłam kaczki brodzące u brzegu. Łamałam dużą bułkę na mniejsze kawałki, i z zamachem rzucałam, by chociaż im było dziś weselej. Potem zajrzałam na Powązki. Przeszłam do odpowiedniego sektora i stałam nad tym nagrobkiem i płakałam pustym płaczem, który rozrywał mnie całą od środka.
   Cierpię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz