wtorek, 17 kwietnia 2012

Drugi maja, czwartek.

Drugi maja, czwartek. 


Kochana! 
Uwielbiam opisywać niebo. Dzisiejsze; o kolorze kobaltowym, muśnięte białym pędzlem, wykończone deszczem. Jaka piękną miało ono barwę.  Czystą, soczystą i przepełnioną naturą. Uwielbiam niebo. 
Zastanawiam się co teraz robisz. Być może pijesz poranna kawę, a może śpisz? 
Ja znów wyskoczyłam na kilka sekund z łóżka, by wrócić z kartka papieru, kolejną i długopisem, który powoli sie wypisuje., ciągle zapominam kupić nowy... Czuję się fatalnie. Chyba to leżenie zamiast mnie leczyć, wspomaga chorobę. Nie wiem jak, ale złapałam przeziębienie. I zamiast wyjść z łózka po tygodniu, lub dwóch wyjdę po trzech, góra czterech. Przypadek? Raczej pech...
Mam nadzieję, że szczęście przyjdzie we właściwym momencie i zaszczepi we mnie tę nadzieję, że będzie lepiej. 
Kocham Cię, i trzymam los za słowo, Ty też trzymaj i wierz, 
Iga. 


   Znów pada. Mamy maj, a Warszawa niczym Suwałki zimą. Ale to w sumie dobrze. Nie muszę żałować, że nie mogę wyjść z łózka.  Popijam gorąca herbatę, która przyniosła mi gosposia i spędzam kolejne godziny przed komputerem. Pusto patrzę się w ekran, szukając czegoś co chociaż na kilka godzin pochłonęło by moja uwagę. Gram w pasjansa, oglądam filmy i wykonuję kolejne kliknięcia myszka. Niedługo wyjdą mi oczy.
   Tak bardzo chciałabym mieć kogoś. Tylko kogoś. Nie musiałby być za duży, nie za chudy. Żeby mnie kochał. Żebym mogła znów poczuć to, co czułam będąc kilkulatką. to spełnienie i miłość, to uczucie, że mam dla kogo zyć, to uczucie, że jutro obudzę się z uśmiechnięta twarzą, z myślą, że zaraz ujrzę... mają babcię... Dalej nie umiem zyć. Porównuję się do małego noworodka, który uczy się świata od podstaw.
   Ciekawe co robi teraz mama? A Niby Mama? Mam dwie Mamy? Niby Mama pewnie już wczesnym tankiem ubrała biała koszulę i pobiegła na konferencje, wypijając przy tym kolejne kubki czarnej, mocnej kawy. Mama zapewne zwiedza dżunglę, albo pustynię Gobi. Tacy są moi rodzice.   Estera pewnie a amerykańskim akcentem prosi o Colę, która wyjmują z materiałowego plecaka.
    Przypomia mi się mój ulubiony wiersz; "Do M." Mickiewicz tak prawdziwie to napisał. Nawet kiedy wszystko odejdzie zostanie w pamięci i nie da się tego z niej wymazać. Nie da się wymazać wspomnień całego życia. Będzie się pamiętać smutki, radości, chwile załamania i grozy. Bo ludzka pamięć to nie komputer, nie da się kliknąć i zapomnieć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz