Dziewiętnasty kwietnia, piątek.
Kochana!
Tak jak chciałaś, będę żyć dalej. Dalej będę łamać ten mur smutków i tęsknoty, jak pisałam do Ciebie ostatnio, dam radę, muszę. Tak bardzo mi Ciebie brakuje. Piszę Ci to codziennie. Tak, pomaga mi to. Znalazłam wczoraj ulotkę szkoły tańca na ulicy. Pamiętam, jak razem marzyłyśmy, by chociaż raz obejrzeć turniej tańca. Te piękne stroje, ruchy, ludzie. Wyobrażałyśmy to sobie jako bajkę. Piękna i nie do spełnienia. Ale na szczęście nauczyłaś mnie marzyć. Jestem z siebie dumna. Ostatnimi czasy w ogóle nie myślę o chorobie. Nie przeszkadza mi to, ale walczę z tym i nie mogę zapomnieć. . Niestety musiała się odezwać w postaci badań kontrolnych. Teraz idę porozmawiać z niby Tatą o tańcu i przyszykować się na jutrzejszą, niezbyt łatwą dla mnie wizytę. a teraz pamiętaj, że bez Ciebie nigdy nie nauczę się być w pełni szczęśliwa...
Kocham Cie tak mocno, że nie umiem tego ubrać w słowa. Kocham cie nadal.
Iga.
Schodzę na dół, kolana trochę odmawiają mi posłuszeństwa. Z tego co widziałam i z tego co mi się wydaje niby Tata był jeszcze bardziej służbowy, ale może pozory mylą, bo pamiętam ta kłótnię, kiedy niby Mama powiedziała, że... muszę się z tym zmierzyć, że wyjeżdża. Mówił, że nawet on nie jest takim pracoholikiem, więc może jednak te pozory...
- Chciałabym porozmawiać... - powiedział, a niby Tata wydał się wyraźnie zły, że odciągnęłam go od pracy.
- Tak? - w domu tak rzadko się odzywał, że nie pamiętałam jego głosu.
-Wczoraj zainteresowałam się jedną szkoła tańca, chciałabym tam chodzić.
-Jak możesz? - nie bardzo rozumiałam.
-Proszę?
-Co proszę? Masz żałobę, nie wstyd Ci, no i to tego ten.. no wiesz... choroba. Jak Ty to sobie wyobrażasz? Ja nie śmiał bym.
-Ale...
-Jeszcze śmiesz się odzywać?
-Jak możesz? Babcia zawsze mówiła, że nawet jeśli jej zabraknie, mam być szczęśliwa, śpiewać, tańczyć, robić to co kocham. Nienawidzę Cię, nie wiedziałam, że można być tak nieludzkim.
- Pozory mylą.
Po raz setny szłam po schodach z płaczem. Po raz setny zawiodłam się i po raz setny nie chce mi się zyć. Chyba nikt mnie nie rozumie. i znów wszystko zepsuły pozory. Myślałam, z resztą nie mam co myśleć. Nikt mnie nie chce w tym domu. Uciekłabym, ale gdzie? Chcę zniknąć. Chciałabym znów mieć pięć lat. Latać po łące w wianku ze stokrotek i nie myśleć, czy jutro aby kolejny raz ktoś nie wypomni mi jaka to jestem beznadziejna. Chcę tylko lepszego życia... Chcę...
Jutro zastanowię się nad tym wszystkim. Co zrobić z niby Tatą, z życiem, i jak wreszcie chociaż w małym stopniu być szczęśliwą. Pesymizm mi nie służy... Ale to jutro. Już jutro. Albo dopiero.
Kochana!
Tak jak chciałaś, będę żyć dalej. Dalej będę łamać ten mur smutków i tęsknoty, jak pisałam do Ciebie ostatnio, dam radę, muszę. Tak bardzo mi Ciebie brakuje. Piszę Ci to codziennie. Tak, pomaga mi to. Znalazłam wczoraj ulotkę szkoły tańca na ulicy. Pamiętam, jak razem marzyłyśmy, by chociaż raz obejrzeć turniej tańca. Te piękne stroje, ruchy, ludzie. Wyobrażałyśmy to sobie jako bajkę. Piękna i nie do spełnienia. Ale na szczęście nauczyłaś mnie marzyć. Jestem z siebie dumna. Ostatnimi czasy w ogóle nie myślę o chorobie. Nie przeszkadza mi to, ale walczę z tym i nie mogę zapomnieć. . Niestety musiała się odezwać w postaci badań kontrolnych. Teraz idę porozmawiać z niby Tatą o tańcu i przyszykować się na jutrzejszą, niezbyt łatwą dla mnie wizytę. a teraz pamiętaj, że bez Ciebie nigdy nie nauczę się być w pełni szczęśliwa...
Kocham Cie tak mocno, że nie umiem tego ubrać w słowa. Kocham cie nadal.
Iga.
Schodzę na dół, kolana trochę odmawiają mi posłuszeństwa. Z tego co widziałam i z tego co mi się wydaje niby Tata był jeszcze bardziej służbowy, ale może pozory mylą, bo pamiętam ta kłótnię, kiedy niby Mama powiedziała, że... muszę się z tym zmierzyć, że wyjeżdża. Mówił, że nawet on nie jest takim pracoholikiem, więc może jednak te pozory...
- Chciałabym porozmawiać... - powiedział, a niby Tata wydał się wyraźnie zły, że odciągnęłam go od pracy.
- Tak? - w domu tak rzadko się odzywał, że nie pamiętałam jego głosu.
-Wczoraj zainteresowałam się jedną szkoła tańca, chciałabym tam chodzić.
-Jak możesz? - nie bardzo rozumiałam.
-Proszę?
-Co proszę? Masz żałobę, nie wstyd Ci, no i to tego ten.. no wiesz... choroba. Jak Ty to sobie wyobrażasz? Ja nie śmiał bym.
-Ale...
-Jeszcze śmiesz się odzywać?
-Jak możesz? Babcia zawsze mówiła, że nawet jeśli jej zabraknie, mam być szczęśliwa, śpiewać, tańczyć, robić to co kocham. Nienawidzę Cię, nie wiedziałam, że można być tak nieludzkim.
- Pozory mylą.
Po raz setny szłam po schodach z płaczem. Po raz setny zawiodłam się i po raz setny nie chce mi się zyć. Chyba nikt mnie nie rozumie. i znów wszystko zepsuły pozory. Myślałam, z resztą nie mam co myśleć. Nikt mnie nie chce w tym domu. Uciekłabym, ale gdzie? Chcę zniknąć. Chciałabym znów mieć pięć lat. Latać po łące w wianku ze stokrotek i nie myśleć, czy jutro aby kolejny raz ktoś nie wypomni mi jaka to jestem beznadziejna. Chcę tylko lepszego życia... Chcę...
Jutro zastanowię się nad tym wszystkim. Co zrobić z niby Tatą, z życiem, i jak wreszcie chociaż w małym stopniu być szczęśliwą. Pesymizm mi nie służy... Ale to jutro. Już jutro. Albo dopiero.
Popracuj trochę nad dialogiem, ten z rodzicami i siostrą był zdecydowanie lepszy. Temu brakuje trochę życia:)
OdpowiedzUsuń