Piętnasty kwietnia, poniedziałek.
Babciu!
Chyba tylko Ty możesz sobie wyobrazić jak wielki znak zapytania stawia przede mną to spotkanie.
Strasznie się boję; niby mama krząta się po domu nerwowo z dylematem, która broszka będzie lepsza na biznesowe spotkanie, i tak, tak, widzę, że martwi się moim spotkaniem, a więc jednak jej na mnie zależy... Teraz wsiadam w tramwaj i jadę, po... nowych, starych rodziców, do których chyba mam nawet mniejsze zaufanie niż do niby mamy... Trzymaj kciuki.
Iga.
Siedzę z kawiarni "Po latach przy kawie", specjalnie wybrali taka nazwę, chcą do czegoś nawiązać?
Jeszcze ich nie ma.
O Boże, czyżby kobieta niezbyt ogarnięta z pomarańczowymi dredami i mężczyzna w motocyklowej skórze to byliby moi rodzice? Czy to możliwe? Patrzą. Widzą. Idą. Aż mi się wierzyć nie chce. Za nimi wchodzi coś na typ hipiski, niezbyt wysoka córka. Spojrzałam na siebie, nie nadaje się do nich.
- Witaj- powiedziała mama.
Nie odzywam się.
- No nie przywitasz się?! Hej, to przecież my, twoi rodzice, a to Twoja siostra, Estera- próbowali udawać, że przez te wszystkie lata nic się nie stało...
Dalej milczę.
- No odezwij się wreszcie, Estera choć tu.
- Hey baby, my name is Estera.
-Co to ma być? - wreszcie wycedziłam z siebie pierwsze słowa, nawet nie mogli nauczyć swojego dziecka polskiego?! Wielcy światowcy?!
- Estera nie zna polskiego, nie było okazji.
-Tak jak nie było okazji, by mnie wychować, co? Była tylko okazja, by mnie zostawić i wyjechać sobie, prawda?
- To nie tak- próbowali się żałośnie tłumaczyć...
-Nie chcę Was znać, nienawidzę Was, poradzę sobie bez Was, ta jak radziłam sobie przez te wszystkie lata, weźcie sobie ta swoją Esterkę i znikajcie z mojego życia!
Wybiegłam, Estera próbowała mnie gonić, w niezbyt szybkim pościgu.
Babciu!
Chyba tylko Ty możesz sobie wyobrazić jak wielki znak zapytania stawia przede mną to spotkanie.
Strasznie się boję; niby mama krząta się po domu nerwowo z dylematem, która broszka będzie lepsza na biznesowe spotkanie, i tak, tak, widzę, że martwi się moim spotkaniem, a więc jednak jej na mnie zależy... Teraz wsiadam w tramwaj i jadę, po... nowych, starych rodziców, do których chyba mam nawet mniejsze zaufanie niż do niby mamy... Trzymaj kciuki.
Iga.
Siedzę z kawiarni "Po latach przy kawie", specjalnie wybrali taka nazwę, chcą do czegoś nawiązać?
Jeszcze ich nie ma.
O Boże, czyżby kobieta niezbyt ogarnięta z pomarańczowymi dredami i mężczyzna w motocyklowej skórze to byliby moi rodzice? Czy to możliwe? Patrzą. Widzą. Idą. Aż mi się wierzyć nie chce. Za nimi wchodzi coś na typ hipiski, niezbyt wysoka córka. Spojrzałam na siebie, nie nadaje się do nich.
- Witaj- powiedziała mama.
Nie odzywam się.
- No nie przywitasz się?! Hej, to przecież my, twoi rodzice, a to Twoja siostra, Estera- próbowali udawać, że przez te wszystkie lata nic się nie stało...
Dalej milczę.
- No odezwij się wreszcie, Estera choć tu.
- Hey baby, my name is Estera.
-Co to ma być? - wreszcie wycedziłam z siebie pierwsze słowa, nawet nie mogli nauczyć swojego dziecka polskiego?! Wielcy światowcy?!
- Estera nie zna polskiego, nie było okazji.
-Tak jak nie było okazji, by mnie wychować, co? Była tylko okazja, by mnie zostawić i wyjechać sobie, prawda?
- To nie tak- próbowali się żałośnie tłumaczyć...
-Nie chcę Was znać, nienawidzę Was, poradzę sobie bez Was, ta jak radziłam sobie przez te wszystkie lata, weźcie sobie ta swoją Esterkę i znikajcie z mojego życia!
Wybiegłam, Estera próbowała mnie gonić, w niezbyt szybkim pościgu.
- Stop, wait!
- I do not want you to know!- uciekłam.
Teraz płaczę. Za babcia, za innym życiem, za marzeniami, za tym lepszym jutro, które jakoś nie nadchodzi, i chyba szybko nie przyjdzie...
Bardzo ciekawa konwencja tekstu. Najpierw list do nieżyjacej babci,potem pamiętnik. sensowne dialogi. Akcja rozwija się interesująco. No i charakterystyka rodziców- bezcenna:)
OdpowiedzUsuń