piątek, 23 marca 2012

Osiemnasty kwietnia, czwartek.

Osiemnasty kwietnia, czwartek.


Babciu! 
I wykrakałam. Coś się zmieniło, po raz kolejny zawiodłam się na losie,  i po raz kolejny przez dłuższy czas nie będę umiała komuś zaufać... Niby Mama wyjeżdża. Nie na miesiąc, nawet nie na rok. Na zawsze. Nie obchodzi ją co się stanie z Niby Siostrą i Niby Tatą.  Tak po prostu. Nie wiedziałam, że człowiek może wyjechać z dnia na dzień i zapomnieć. Tak po prostu. 
Ja nigdy nie zapomnę o Tobie, i o tym co dla mnie zrobiłaś, Kocham Cię, kiedyś wyślę listy, jak tylko znajdę właściwy adres.
Iga. 


   Dziś idąc mokotowskimi ulicami, w niezbyt wiosennej pogodzie znalazłam ulotkę. Leżała kilka centymetrów od wielkiej kałuży, do której zaraz by wpadła. Szkoła tańca "Krok", zajrzyj, zatańcz, pokochaj.  Zawsze zadziwiają mnie reklamy. Wszystko wydaje się takie proste. Raz, dwa i trzy, Po sprawie. Zainteresowało mnie to, taniec. Może to coś dla mnie? Na razie wystarczy mi ulotka ciasno zwinięta w mojej ręce. Czytam jeszcze raz, i kolejny, i jeszcze kolejny. Zastanowię się nad tym.
                                                                              ***
                                                                   *dwie godziny później*
 
   Jejku, sama nie wiem. Nie wiem, czy jestem gotowa. od śmierci babci nawet nie słuchałam muzyki. Nie umiałam nawet zaśpiewać dla siebie, nucić, jeszcze nie umiem. Zawsze ogarnia mnie takie uczucie, że byłaby na mnie zła, gdybym śpiewała,bo o niej nie pamiętam, a to nie tak. Pamiętam, tylko w pewnym momencie przypomniałam sobie słowa babci, kiedy uważałam, ze rodzice już umarli, i nie mogę np. bawić się z rówieśnikami, pięciolatce mówiła tak: jeśli mnie zabraknie, to pamiętaj, pamiętaj, że nigdy nie możesz się obwiniać, i nigdy nie przestawaj słuchać muzyki, muzyka spaja ludzi, i pomaga na smutek, kocham cię. Pamiętam to wrześniowe popołudnie. Balkon, leżak i piękny widok na Żolibórz. ja w niebiesko-szarej bluzie, babcia, w długiej, kolorowej, rozkloszowanej spódnicy, mimo problemów, barku pieniędzy byłyśmy szczęśliwe, miałyśmy siebie. Dopiero teraz, po latach, zdaje sobie sprawę, jak wiele daje człowiek drugiemu człowiekowi, ile uczuć, ile myśli. Płaczą razem i śmieją się razem, mają siebie. Nie ważne, czy są to młodzi dwudziestolatkowie, czy ci, którzy przeżyli wiele lat ze sobą... Tęsknię za tymi beztroskimi dniami spędzonymi na wspólnym pieczeniu ciasteczek, czy lepieniu pierogów na zapas. Brzmi banalnie. Ale to jest coś więcej. a teraz jest zupełnie inaczej. Kilka lat później dowiedziałam się, że  Rodzice żyja i dalej są, tylko daleko, ale nadal pamiętałam te słowa.
   Zdecydowałam się. Jutro pójdę do niby Taty i porozmawiam z nim.  o szkole tańca, o wyjeździe niby Mamy. Nie wiem jak to przyjmie. Z niby mamą nie mam co rozmawiać, w końcu rusza w wielki świat, i nie ma ochoty zamartwiać się jakąś sierotą.
   

5 komentarzy:

  1. Piękne i wzruszające, chociaż widzę parę błędów, np. "Z niby mamą..." a powinno być "Niby z mamą...". c:
    I zapraszam do mnie:
    http://noroi-mahoutsukai.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie nie. Niby Mama jest tak nazywana przez Ige, ponieważ ją zaadoptowała. Nie umie ja nazywać Mama, więc nazywa Niby Mamą :) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Jak dla mnie wszystko jest dobrze i tak, dotkliwe. Takie niebanalne. Jej, lubię takie rzeczy. Nie wiem co jeszcze napisać, spodobało mi się. Zajrzę tu jeszcze, na pewno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa, bardzo dużo dla mnie znaczą :)

      Usuń