Siedemnasty kwietnia, środa.
Babciu!
Czas płynie tak szybko, nim się obejrzę mija kolejny dzień, a wraz z nim lecą kolejne łzy z mojej twarzy, produkowane wieczorem przy zdjęciach, przy Twoich i moich zdjęciach z kubkiem kakao. Ostatnio przeszywa mnie jakieś dziwne uczucie, że niedługo coś się zmieni. Może na lepsze. Jestem przerażona swoim pesymizmem... Kończę, bo nie wiem, co mam Ci jeszcze przekazać i jak to ubrać w słowa, może następny list stworzę dłuższy.
Iga.
-Igaaaa! Igaaa! Co Ty tam robisz, czemu się nie odzywasz?- krzyknęła chyba z kuchni niby Mama.
-Jestem, o co chodzi?- odezwałam się dosyć niechętnie.
- O nic, po prostu musimy pogadać, idziesz?
-Tak- odpowiedziałam, bo chyba nie miałam wyjścia.
Jestem na dole, niby Mama siedzi przy marmurowym blacie i dziwnie niepokojąco rusza palcami i stuka krwistoczerwonymi paznokciami.
Chce porozmawiać, chce poważnie porozmawiać o czymś. No własnie, o czym?
-Iga, posłuchaj, już od dawna chcę Ci to powiedzieć. Dostałam propozycję pracy w Belgi, nie będe miała tyle czasu, bo przyjeżdżać, zajmować się Tobą, no i jeszcze pracować, w takim tez wypadku, niestety, muszę wyjechać na stałe, a Ty zostaniesz z Alą (Niby Siostrą) i Marcinem (Niby Tatą).
-Co? Co Ty w ogóle gadasz? - nie wierzyłam- Nie znasz mojej historii, już raz mnie ktoś porzucił, wtedy miałam babcię, a teraz, jak Ty to sobie wyobrażasz, myślisz, że będziesz opiekunką przez skype?
- Będziemy codziennie rozmawiać, widzieć siebie, przecież jest kamerka, damy radę.
-Chyba Ty dasz, ja nie chcę cię znać. Kolejna osoba mnie zostawia.
-Więc? - nie wiedział co powiedzieć
- Więc, miłego życia bez nas. - zostawiła nas, zostałam porzucona po raz kolejny, po raz kolejny ktoś miał mnie głęboko gdzieś. Porzuciła potrójnie. Mnie, Alę i niby Tatę.
Wstałam, z dość dużym pisakiem odsunęłam krzesło jadalne i poszłam na górę. Po raz tysięczny szłam po dwudziestostopniowych schodach i po raz kolejny łzy spływały mi po policzku. Spadam ciężko na łózko i wierzyć mi się nie chce. Nie wiem, jak człowiek może porzucić dom, rodzinę, mimo, że niezbyt zgrana, to jednak rodzinę, i wyjechać, bo dostał dobra propozycję pracy? Z każdym dniem coś mnie zadziwia. Podłość ludzka, brak przywiązania, i martwi mnie to, że widzę tylko negatywne cechy. Nie widzę pozytywnych,może z czasem nauczę się patrzeć głębiej.
Babciu!
Czas płynie tak szybko, nim się obejrzę mija kolejny dzień, a wraz z nim lecą kolejne łzy z mojej twarzy, produkowane wieczorem przy zdjęciach, przy Twoich i moich zdjęciach z kubkiem kakao. Ostatnio przeszywa mnie jakieś dziwne uczucie, że niedługo coś się zmieni. Może na lepsze. Jestem przerażona swoim pesymizmem... Kończę, bo nie wiem, co mam Ci jeszcze przekazać i jak to ubrać w słowa, może następny list stworzę dłuższy.
Iga.
-Igaaaa! Igaaa! Co Ty tam robisz, czemu się nie odzywasz?- krzyknęła chyba z kuchni niby Mama.
-Jestem, o co chodzi?- odezwałam się dosyć niechętnie.
- O nic, po prostu musimy pogadać, idziesz?
-Tak- odpowiedziałam, bo chyba nie miałam wyjścia.
Jestem na dole, niby Mama siedzi przy marmurowym blacie i dziwnie niepokojąco rusza palcami i stuka krwistoczerwonymi paznokciami.
Chce porozmawiać, chce poważnie porozmawiać o czymś. No własnie, o czym?
-Iga, posłuchaj, już od dawna chcę Ci to powiedzieć. Dostałam propozycję pracy w Belgi, nie będe miała tyle czasu, bo przyjeżdżać, zajmować się Tobą, no i jeszcze pracować, w takim tez wypadku, niestety, muszę wyjechać na stałe, a Ty zostaniesz z Alą (Niby Siostrą) i Marcinem (Niby Tatą).
-Co? Co Ty w ogóle gadasz? - nie wierzyłam- Nie znasz mojej historii, już raz mnie ktoś porzucił, wtedy miałam babcię, a teraz, jak Ty to sobie wyobrażasz, myślisz, że będziesz opiekunką przez skype?
- Będziemy codziennie rozmawiać, widzieć siebie, przecież jest kamerka, damy radę.
-Chyba Ty dasz, ja nie chcę cię znać. Kolejna osoba mnie zostawia.
-Więc? - nie wiedział co powiedzieć
- Więc, miłego życia bez nas. - zostawiła nas, zostałam porzucona po raz kolejny, po raz kolejny ktoś miał mnie głęboko gdzieś. Porzuciła potrójnie. Mnie, Alę i niby Tatę.
Wstałam, z dość dużym pisakiem odsunęłam krzesło jadalne i poszłam na górę. Po raz tysięczny szłam po dwudziestostopniowych schodach i po raz kolejny łzy spływały mi po policzku. Spadam ciężko na łózko i wierzyć mi się nie chce. Nie wiem, jak człowiek może porzucić dom, rodzinę, mimo, że niezbyt zgrana, to jednak rodzinę, i wyjechać, bo dostał dobra propozycję pracy? Z każdym dniem coś mnie zadziwia. Podłość ludzka, brak przywiązania, i martwi mnie to, że widzę tylko negatywne cechy. Nie widzę pozytywnych,może z czasem nauczę się patrzeć głębiej.
Ale hamska matka. Pozostawiła rodzinę. Historia Igi robi się coraz ciekawsza! Nie mg sie doczekac na nastepny post :)
OdpowiedzUsuńTak na prawde to niby Mama, bo przeciez prawdziwa mama Igi równiez ją zostawiła
Usuń